Chodzące słupy informacyjne

Bywają zastanawiające a nawet alogiczne, gdy je zaczniemy analizować. Swego czasu na ten temat w sieci krążył komiks, wyjaśniający w żartobliwy sposób, jak projektuje się takie bezsensowne napisy. Rzecz o koszulkach z nadrukiem.

Chodzące słupy informacyjne, fot. kwajk.pl

Ale zaczynając od początku… strój wyrażał przynależność do warstwy społecznej, określał stopień zamożności i nie oszukujmy się – trwa to do dzisiaj, choć należy tu pamiętać o większej możliwości wyboru. W starożytnym Rzymie odpowiednik naszej koszuli, czyli ichniejsza tunika, mogła być wyznacznikiem przynależności do konkretnej grupy. Decydujący był tu kolor a nie krój, gdyż przez prawie całą starożytność ubiór stanowił, drapowany wedle potrzeb, kawał prostokątnej tkaniny. Stronnictwa kibicujące wyścigom rydwanów rozpoznawały się dzięki kolorom, mając więc niewłaściwy odcień w niewłaściwej dzielnicy można było, tak jak dziś za szalik, zwyczajnie oberwać.

W przeciwieństwie do ubiegłych wieków, współczesne ubranie w większym stopniu wyraża nasze podejście do życia czy nawet stan ducha. T-shirt ma genezę w XIX w. Pierwotnie funkcjonował jako coś, co nazywamy dziś podkoszulkiem – traktowano jak bieliznę i zakładano pod ubranie. Wywodzi się z środowisk robotniczych a dokładnie dokerów i górników, którzy zaadaptowali swój ubiór do wysokich temperatur w miejscu pracy. Dekoracje jakie znamy są efektem rewolucji kulturalnej jaka się zaczęła w latach 60. XX w. To wtedy ta część ubioru stała się manifestem przekonań. Na fali tej całej muzycznej rewolucji czyli hippie, rocka pojawiło się coś, co możemy nazwać zindywidualizowaniem. T-shirt zyskał wtedy hasła, motywy graficzne, nazwy lub znaki zespołów itp. Popkultura zrobiła swoje rozpowszechniając go w licznych filmach. Dziś, dzięki swej prostocie, praktyczności i względnej taniości, stał nieodłącznym elementem garderoby i swoistym, bo tekstylnym, komunikatorem.
Co się znajdzie na t-shirt'cie dziś, zależy tylko od fantazji i możliwości noszącej je osoby.

Chodzące słupy informacyjne, fot. demotywatory.pl

Wyróżnia się generalnie trzy typy sloganów i komunikatów na t-shirtach – jednosłowne, ekspresyjne i markowe nazwy znanych firm (Poza napisem na koszulce często nie ma w niej nic markowego, ot. szał że Versace jest nadrukowane) Jednosłowne są proste i wyraziste w wywoływaniu emocji. Ekspresyjne to te nieco dłuższe frazy. Wspólną cechą tych dwóch pierwszych grup jest mniejsza lub większa sensowność. Jest to jakiś wyraz autokreacji jak np. Padłeś? Powstań! czy Trzeba za****ć lub krótkie cool. Manifestuje nasze podejście do życia czy do innych ludzi koszulką właśnie. Pojawia się pewna ironia, gdy osoba ewidentnie nie zdaje sobie sprawy z wulgarności napisu lub w środę widzimy człowieka w koszulce I hate monday!. Takie przypadki stają się powodem do różnych żartów. Następuje lekka konsternacja gdy rozmawiamy z osobą noszącą t-shirt z napisem typu Go away, please. Pewna agresja słowna nie służy, nawet jeśli jest to w założeniu ironiczne. W kategorii tylko dekoracji można rozpatrywać napisy i emblematy w rodzaju San Jose Disco Club 1983.
Randomowe, sprawiają wrażenie, że tylko projektant wie o co chodzi.

Ostatnio można odnieść wrażenie większej popularności tego typu dekoracji nie tylko na t-shirtach, ale i bluzach czy czapkach. Przyczyniła się do tego rosnąca oferta drukarni udostępniających możliwość samodzielnego projektowania tekstu czy grafiki. Tylko wgraj plik, zapłać i czekaj na przesyłkę. Niektórzy uważają, że projektanci zjadają własny ogon i po prostu kończą się pomysły na hasła. A może nastąpił zwyczajnie przesyt. Ale tego nie odczuwają uczestnicy zlotu wielbicieli t-shirtów w  Lipsku. Tam fani tej części ubioru podczas tego festiwalu mogą spotkać innych ludzi, wymienić czy kupić coś do swojej kolekcji.

Partnerzy serwisu

  • Galeria 81 stopni