Dziewczyno, uciekaj!

Dwunastoletnia modelka nie jest jedynie wytworem wyobraźni artysty, lecz realną osobą. Istniała, nazywała się Therese Blanchard i była sąsiadką Balthusa. Mając tę świadomość mam ochotę krzyczeć: Dziewczyno, uciekaj!. Nie pozwól nam tego oglądać!

Zwykle, gdy odwiedzający galerie kaleczą obrazy ostrymi przedmiotami (Przypadek Wenus z lustrem Velazqueza lub casus Daniela Olbrychskiego w Zachęcie) lub protestują z różańcami pod teatrem (np. wobec wszelkich przejawów działalności reżysera Frljića) jestem po stronie artystów i swobody twórczej. Ale kiedy poproszono Nowojorskie Muzeum Sztuki o pozbycie się obrazu Therese Dreaming autorstwa Balthusa… nie byłam pewna.

Na początek zapraszam do eksperymentu myślowego. Załóżmy, że zamiast obrazu, mamy do czynienia ze zdjęciem. Budzi podobny zachwyt, czy już obrzydzenie? Czy jego posiadanie byłoby w ogóle legalne?

Wizerunek Therese wykonany farbą olejną na płótnie jest oczywiście mniej realistyczny niż w przypadku fotografii. Ciało dziewczyny tworzą plamy barwne i wyraźne linie diagonalne. Harmonijna kompozycja i ostry modelunek światłocieniowy. Dzieło jest bliskie formalnej doskonałości.

Jednak dwunastoletnia modelka nie jest jedynie wytworem wyobraźni artysty, lecz realną osobą. Istniała, nazywała się Therese Blanchard i była sąsiadką Balthusa. Mając tę świadomość mam ochotę krzyczeć: Dziewczyno, uciekaj!. Nie pozwól nam tego oglądać!

Therese Dreaming, Balthus, 1938, Metropolitan Museum of Art, fot. wikiart

Therese Dreaming, Balthus, 1938, Metropolitan Museum of Art, fot. wikiart

Balthus po mistrzowsku igrał z moralnością. Naruszał tabu i pozwalał je naruszać swoim odbiorcom. Zakradać się do dziewczęcych pokoi, w akceptowany społecznie sposób. A potem kładł palec na ustach, mówiąc: Ah, Ty też przyszedłeś podglądać. Jesteś w tym razem ze mną, więc niech to będzie sekret.

Niewiele obrazów budzi we mnie podobny dyskomfort co Therese Dreaming. Mamy bowiem do czynienia z subtelną, erotyczną fantazją o przyglądaniu się, nieświadomej obecności widza, dwunastoletniej dziewczynce. Fantazją, uwiecznioną przez mężczyznę, który nigdy nie ukrywał swojego pociągu do znacznie młodszych kobiet (jako pięćdziesięciolatek mieszkał z 16-letnią modelką) i fascynacji dziecięcą cielesnością (choć sam twierdził, że fascynacja ta była pozbawiona kontekstu seksualnego).

Obrazy Balthusa są przerażające, bo ich piękno jest w istocie fasadą dla grozy.

Wielu odczuwa niestosowność prac Balthusa, jednak nikt nie chce być małomiasteczkowym purytaninem. Warto przecież docenić piękno uchwyconej chwili i wyrazić zachwyt nad budzącą się w młodziutkiej dziewczynie seksualnością. Czy jednak seksualność dzieci nie powinna należeć do nich i kształtować się z dala od spojrzeń dorosłych facetów?

Stając przed pracami Balthusa stajemy też przed pytaniem o cenzurę w sztuce. O wolność doboru tematów malarskich i o granice transgresji. I o komentarz do artefaktów kultury w epoce po #MeToo.

Partnerzy serwisu

  • Galeria 81 stopni