Selfie

Dawniej utrwalenie własnej facjaty zawsze było problematyczne. Nie chodzi o kwestie techniczne jak brak lub niedoskonałe lustra – wykonane z polerowanego metalu metalu, mętne i kosztowne. Już samo wykonanie czyjegoś wizerunku, de facto utrwalenie go, było obwarowane różnymi zastrzeżeniami kulturowymi.

Self-portrait in a convex Mirror, Parmigianino, Public Domain
Self-portrait in a convex Mirror, Parmigianino, 1834, Public Domain

Raz – na trwałość zasługiwali najwięksi: władcy, kapłani itp. Dwa: status społeczny malarza czy rzeźbiarza oscylował wokół rzemieślnika, człowieka żyjącego z pracy rąk, jak wielu innych. Dopiero wyjątkowość poziomu jaki prezentował i towarzyszące temu społeczne uznanie otwierało mu drogę do swobodniejszego podejmowania tematu. Trzy: wykonanie wizerunku było zagadnieniem kosztownym ze względu na chociażby użyty materiał.

Dlatego wizerunek własny artysty jest tak rzadki i cenny. Dopiero od nowożytności możemy zanotować wzrost liczby portretów, co wiązało się, między innymi, ze zmianą statusu twórcy. Oczywiście artysta wtedy pokazywał (się) takim, jakim chciał być zapamiętany. Ile w takim autoportrecie jest samokrytycyzmu czy samochwalstwa, to tylko tak naprawdę on sam i jemu współcześni wiedzą.
Tymczasem to, co jest charakterystyczne dla selfie czyli uwypuklenie a wręcz przerysowanie, pojawiało się w malowanych wizerunkach.

Zaczął już Parmigiano w 1524 r., malując swój autoportret w wypukłym lustrze. Dobrze nam znany efekt rybiego oka zostaje osiągnięty przez wypukłe lustro, które swego czasu było popularne jako dekoracja. Większą część tego autoportretu zajmuje dłoń, zniekształcona przez krzywiznę powierzchni odbijającej. Dobrze, że dłoń a nie usta.

Le Désespéré, Gustaw Courbet, 1843, Public Domain
Le Désespéré, Gustaw Courbet, 1843, Public Domain

Bardzo wyraźnie zaprezentował się Gustaw Courbet w autoportrecie Le Désespéré. Jego spojrzenie jest przeszywające zaś cała mimika wyraża jedno wielkie Damm it! Wyraz twarzy wyszczególnia ten autoportret. En face, dłonie chwytające się za głowę na której są potargane włosy, wzrok – niby na wprost widza, ale gdzieś ponad nim, w górę. Byłby dobrym memem do  zilustrowania zbyt późnego wstawania. Z kolei niezłe zamieszanie w mediach społecznościowych wywołałby van Gogh, który wstawiłby zapewne autoportret z (prawdopodobnie) obciętym uchem. Nastrój przygnębienia i choroby (nieistotne: duszy czy ciała) po prostu bad day.

Self-portrait with Skeleton, Lovis Corinth, 1896, Public Domain
Self-portrait with Skeleton, Lovis Corinth, 1896, Public Domain

Kolejnym malarskim selfie jest, wykonany w 1896 r., autoportret Lovisa Coritha ze… szkieletem. Malarz ironicznie porównuje się do niego, sugerując, że za jakiś czas się nim stanie. Jednocześnie, przez swą pewną siebie pozę, puszcza do nas oko – w końcu nim się staniemy szkieletem, możemy trochę pożyć. Cóż, nie tylko młodzież lubi oryginalne akcesoria do swoich portretów wykonanych najczęściej aparatami.

Self photographic portrait, Grand Duchess Anastasia Nikolaevna, 1914, Public Domain
Self photographic portrait, Grand Duchess Anastasia Nikolaevna, 1914, Public Domain

No właśnie młodzież. Co do aparatów, to sprawa się nieco komplikuje na pocz. XX wieku, z racji ich ulepszenia i uproszczenia procesu wykonywania zdjęcia. Powstaje jedno z pierwszych selfie, czyli własnoręcznie wykonane zdjęcie portretowe. I wykonała je właśnie nastolatka. To, co jest dziś zalewem w sieci, jednocześnie nie jest wykwitem ostatnich dziesięcioleci. Wykorzystując odbicie w lustrze – młodziutka księżna rosyjska Anastazja Nikołajewna zrobiła sobie w 1914 r. jedną z pierwszych sweet foci w historii. Tak więc współczesne nastolatki mogą śmiało powiedzieć, że mają arystokratyczną prekursorkę w robieniu sobie zdjęć. O ile wiedzą co znaczy słowo prekursorka.

Partnerzy serwisu

  • Galeria 81 stopni