Siła uwolnienia emocji

Jest wielu artystów, których podziwiam za warsztat, wrażliwość artystyczną, bezkompromisowość i wiarę w ideę jaką tworzyli, a byli rewolucjonistami w kontekście stylu epoki w jakiej tworzyli.

Julia Ziółkowska: Jak powstają takie miejsca jak Wasza galeria? Jak wyjść z inicjatywą w sferze sztuki?

Katarzyna Puczyłowska: W miejscu gdzie spotykają się osoby chcące twórczo i kreatywnie spędzić czas, rodzą się marzenia i pomysły jak można ubogacić nasze życie o wartości, których nie odnajdujemy w otaczającej nas kulturze masowej.

Razem z Jurkiem Dołżykiem w 2012 r. rozwinęliśmy ideę miejsca, w którym obrazy, poezja i muzyka przenikałyby się, a twórcy różnych dziedzin sztuki mogliby się nawzajem inspirować własną twórczością. Nic jednak nie powstaje z marzeń jeśli tylko o nich rozmawiamy. Energię trzeba było przełożyć na działanie. Udowodniliśmy sobie i innym, że tworzenie ciekawych inicjatyw nie wymaga dużych nakładów finansowych, ani biurokratycznych decyzji. Działamy spontanicznie – zapraszamy artystów, muzyków, poetów i „rozpalamy twórczy ogień”. Prawdziwa magia tego miejsca rodzi się jednak, gdy dzielimy się tą energią z odbiorcami. Nie zarabiamy na tej działalności, napędza nas wiara w sens tego co robimy.

JZ: Jak określiłabyś to, co dzieje się w galerii, jakie rodzaje imprez, spotkań proponujecie ludziom, którzy goszczą w waszych progach?

KP: Organizujemy wernisaże i finisaże malarskie, na których poeci czytają swoje wiersze inspirowane obrazami artysty, którego prace prezentujemy aktualnie w galerii. Organizujemy też benefisy artystyczne, prezentacje książek i wydarzenia Jeden dzień z…, czyli spotkania z fascynującymi ludźmi, o ciekawych osobowościach i pasjach, których warto poznać. Jesteśmy podobno ewenementem na kulturalnej mapie Warszawy. Nasze wydarzenia mają konwencję flashmobów. Ich przebieg ulega modyfikacji w zależności od energii gości. Wciągamy naszą publiczność w aktywne tworzenie podczas finisaży malarskich: pisanie wierszy, tańczenie tanga, śpiew. Zwykle to goście nas zaskakują. Przynoszą własne instrumenty, czytają swoje wiersze podczas Mikrofonu Otwartego. Wiedzą, że jest to przestrzeń dla nich. Nie są biernymi odbiorcami, ale razem z nami tworzą dobrą atmosferę. Goście czują się u nas rodzinnie i zwykle nasze wydarzenia, po części oficjalnej, przeciągają się do północy…

JZ: Na jakiej zasadzie dobieracie repertuar malarstwa obecnego w przestrzeni wystawienniczej?

KP: Galeria powstała jako przestrzeń wystawiennicza dla malarzy należących do Pracowni Malarskiej działającej przy Stowarzyszeniu Twórców Kultury. Chcieliśmy uhonorować dorobek wspaniałych malarzy, którzy wkładają w malarstwo serce, a nie zabiegają o rozgłos i sławę. Jednakże, aby nie zamykać się tylko we własnym środowisku, zaczęliśmy zapraszać innych malarzy działających w Warszawie i innych miastach Polski.
Zaczęło być o nas głośno w środowisku. Jesteśmy dumni, że malarze, którzy mieli u nas wydarzenia, wracają do nas i polecają nas innym. Nasz kalendarz imprez jest wypełniony na 1,5 roku do przodu.

JZ: Czy istnieje odpowiedni czas, aby zacząć tworzyć, czy może raczej sztuka jest dla wszystkich?

KP: W pracowni poznałam mnóstwo osób, których życie udowadnia, że nigdy nie jest za późno na rozwijanie nowych pasji. Trzeba podnosić sobie poprzeczkę i ciągle stawiać wyzwania. Oczywiście malowanie wymaga poświęcenia i zaangażowania, ale to kwestia organizacji czasu i priorytetów jakie sobie ustalimy. Malują u nas ludzie w każdym wieku, pracownia łączy pokolenia. Uważam, że sztuka jest dla wszystkich, którzy chcą tworzyć. Nigdy nie jest za późno, aby odmienić swoje życie na lepsze i zrobić coś wartościowego dla siebie.
Zwracamy dużą uwagę, aby osoby które u nas malują, rozwinęły swój indywidualny styl. Pomagamy tylko w kwestiach technicznych. Staramy się w każdym rozbudzić i rozwinąć jego artystyczny potencjał.

JZ: Gdzie według ciebie istnieje „sedno” sztuki, jaka jest jej prawdziwa wartość?

KP: Wartość sztuki to siła jej oddziaływania na emocje. Jako malarze tworzący głównie abstrakcje, staramy się, aby siłą koloru i form na płótnie, kontrastami światła i cienia, wywołać w odbiorcach chęć zagłębiania się w nową przestrzeń jaka powstaje na obrazie. To uniwersalny język, który odczytuje każdy, jeśli tylko sobie na to pozwoli i odrzuci popularny światopogląd hermetyczności sztuki niefiguratywnej. Wartość sztuki w tym przypadku nie ma nic wspólnego z kwestią materialną. Nikt z nas nie jest zawodowym malarzem i nie traktujemy tej działalności zarobkowo, dlatego nasza sztuka nie podlega regułom rządzącym komercyjnym rynkiem sztuki. Cieszymy się z możliwości tworzenia prawdziwie WOLNEJ sztuki.
Wartość sztuki to jej siła uwolnienia emocji i dialogu między twórcą a widzem – poprzez obraz.

Nauczyłam się świadomie patrzeć na obrazy, analizować i zadawać pytania. Nie ma nic gorszego dla artysty niż bierność odbiorcy i brak zainteresowania.

JZ: Czy odróżniasz dobrą sztukę od złej?

KP: Moim zdaniem złe jest oszukiwanie siebie i widza. Emocje z obrazu odbieramy podświadomie. Jeśli został stworzony bez zaangażowania autora, bezmyślnie – jest nieszczery, a przez to niemy. Znam warsztat i umiem ocenić, czy ktoś traktuje dyplom akademii jako przepustkę do artystycznego świata. Nie preferuję również sztuki opartej na skandalu, szokowaniu. Sztuki odtwórczej i nastawionej na schlebianie popularnym gustom. Uważam, że to tanie chwyty, aby zostać zauważonym w zatłoczonym środowisku i przykrywka dla braku warsztatu i własnego pomysłu. Rozumiem jednak, że wielu twórców jest zmuszonych do takiej działalności z prozaicznych powodów egzystencjalnych. Zawodowo zajmuję się reklamą i widzę brutalne prawa, jakimi rządzi się nasze otoczenie wizualne. Być może dlatego staram się zachować w swojej twórczości niezależność i ideowość. Nie traktuję sztuki jako towaru. Nie zależy mi na budowaniu marki i nazwiska. Robię to dla siebie i dla tych, których moje obrazy w jakikolwiek sposób poruszają, budzą emocje.

JZ: Co jest najlepszego w byciu galernikiem?

KP: Kontakt z wrażliwymi, bogatymi wewnętrznie osobami i poznanie siły jaka tkwi we wspólnym działaniu. W pojedynkę nigdy byśmy nie doszli do pewnych pomysłów. Ufamy sobie, więc jesteśmy otwarci na inne spojrzenie, świeże idee dodające nową wartość do naszych pomysłów. Poprzez działalność GP poznałam ogromną liczbę twórczych osób, realizujących się w różnych działaniach artystycznych. Brakuje im miejsc, gdzie mogliby dzielić się swoją twórczością z publicznością. Domy kultury i popularne galerie malarstwa takiej działalności nie prowadzą. Chociaż muszę się pochwalić, że idea naszej działalności znalazła naśladowców w innych ośrodkach zajmujących się kulturą. Malująca u nas koleżanka, pracująca w Łochowie, stworzyła siostrzaną galerię w tamtejszym DK. Mamy też sygnały z Poznania o chęci stworzenia podobnego konceptu twórczej wymiany działań. Chcemy żeby „ogień z naszego Pieca” dalej się rozszerzał.

JZ: Czy masz jakiś osobisty, ulubiony obraz lub artystę?

KP: Jest wielu artystów, których podziwiam za warsztat, wrażliwość artystyczną, bezkompromisowość i wiarę w ideę jaką tworzyli, a byli rewolucjonistami w kontekście stylu epoki w jakiej tworzyli. Nie będę wymieniać nikogo z nazwiska, ale przechodziłam wiele fascynacji malarskich wraz ze swoim rozwojem artystycznym.

Nauczyłam się świadomie patrzeć na obrazy, analizować i zadawać pytania. Nie ma nic gorszego dla artysty niż bierność odbiorcy i brak zainteresowania.

Katarzyna Puczyłowska

Katarzyna Puczyłowska, fot. Galeria Piecowa
fot. Galeria Piecowa

Kuratorka w, mieszczącej się przy ul. Emilii Plater 47, Galerii Piecowej.

Partnerzy serwisu

  • Galeria 81 stopni