Techniki ikonopisarskie - warstwa malarska

Technika ikonopisarska to przede wszystkim rodzaj farby i sposób jej kładzenia. Farba to tempera jajowa, ale nie kupiona tylko zrobiona przed malowaniem. Aby namalować w ten sposób ikonę potrzebne są suche (sproszkowane) pigmenty, żółtko, woda, no i oczywiście narzędzia czyli pędzle, jakieś pojemniczki do mieszania farb, paleta. Dodam tylko, że sposób ten świetnie nadaje się do malarstwa wszelakiego. Osobiście dziwi mnie, że wśród malarzy nieszczególnie owa technika się przyjęła, a daje ona przecież szereg możliwości, których nie da się osiągnąć farbami olejnymi czy akrylowymi, nie wspominając już o farbach wodnych typu tempera zwykła czy plakatówka.

Na początek należy sporządzić spoiwo dla farby. Potrzebne jest żółtko, oddzielone od białka (najlepiej "ukulać" je w dłoniach). Potem mieszamy żółtko z wodą w proporcji 1 do 1.

Farba powstaje poprzez zmieszanie spoiwa z suchym pigmentem. Jeśli ma to być farba kryjąca do wypełniania płaszczyzn lub konturów, to naturalnie dodajemy więcej pigmentu. Jeśli natomiast ma to być farba laserunkowa (niekryjąca) to dodajemy więcej spoiwa, a mniej pigmentu. Jest to kwestia wyczucia i doświadczenia. Do tego dochodzi jeszcze rodzaj pigmentu. Niektóre pigmenty nie nadają się do krycia i odwrotnie. Do laserunku należy używać pigmentów "słabych" czyli właśnie niekryjących. Można kilka pigmentów łączyć od razu ze spoiwem uzyskując docelowy kolor, można też oczywiście klasycznie, czyli mieszać farby na palecie. Ogólnie fajna zabawa.

Przystępujemy więc do malowania. Zaczynamy od poprawienia konturów farbą. Najlepiej ciemną choć niekoniecznie czarną. Gdy już są poprawione kontury, to na twarz i ręce kładziemy tzw. kolor lokalny czyli dominujący. Musi on być na tyle silny, by przykrył prawie całkiem biel gruntu, ale na tyle przeźroczysty, aby było widać spod niego kontury. Tutaj jest to ziemisty pomarańczowy (ochra czerwona). Malujemy najpierw twarz i dłonie a potem resztę, choć nie ma żadnych przeciwskazań, aby robić wszystko jednocześnie.

Następnie zostają położone biele, oraz poprawione kontury.

Później maluje się ciemne miejsca (włosy, broda) oraz z grubsza cienie.

Pora na laserunek. Jest to warstwa "tonująca", łącząca światła z cieniami, oraz wygładzająca. Należy najpierw przygotować farbę laserunkową. Potem kładzie się ją na całą głowę oraz dłonie równomiernie. Od odcienia laserunku będzie zależeć kolorystyka twarzy. Tutaj jest to ugier jasny z odrobiną ochry czerwonej. Czasemi dodaje się do laserunku odrobinę bieli cynkowej (nie mylić z bielą tytanową, która jest za silna i do laserunków się nie nadaje).

Teraz wszystkie te zabiegi powtarzamy. Tzn. znowu kładziemy światła, cienie i laserunek. Jednak za każdym kolejnym razem robimy to coraz delikatniej i dokładniej. I tak aż do uzyskania delikatnych przejść
i odpowiadającej nam miękkości. Poniżej prawie gotowa twarz po około trzech cyklach laserunkowych. Pozostają do zrobienia szczegóły oraz poprawianie i wyostrzanie niuansów (brwi, oczy, wąsy, broda).
Takie drobne poprawki możemy także robić pomiędzy laserunkami.

Dalej już z górki. Szaty i tło. Przy ich malowaniu oczywiście można, i nawet trzeba, tak jak przy twarzy, robić to za pomocą laserunków. Jednak nie trzeba już tak dokładnie, można malować kryjaco, od czasu do czasu tylko tonując pewne obszary laserunkiem. Malujemy tło, poprawiamy szczegóły, nanosimy ewentualne napisy lub drobne zdobienia jeśli występują.

Potem zabiegi wykończeniowe i kosmetyczne. Usuwanie farby ze złocenia w miejscach gdzie zostało ono przypadkiem zamalowane. Ja robię to zaostrzonem patyczkiem drewnianym i rogiem złożonej w kostkę chusteczki higienicznej, ale to już kwestia indywidualna.

Jeszcze tylko ujednolicenie połysku i zabezpieczenie. Całą warstwę malarską można pokryć żółtkiem zmieszanym z wodą (tym samym, które służy jako spoiwo dla farby), lub też białkiem z jajka. Można także dla uzyskania równomiernego połysku i jednocześnie dla większego zabezpieczenia przed uszkodzeniami mechanicznymi, pokryć zarówno warstwę malarską jak i złocenie szelakiem. Należy jednak pamiętać, że są różne rodzaje szelaku, i jeśli położymy na twarz i dłonie szelak ciemny,
to z pewnością spowoduje to ich przyciemnienie.

Powyższy opis nie jest fachowym i specjalistycznym opracowaniem na temat tradycyjnych technik ikonopisarskiech, to mój własny opis tego jak ja piszę ikony i jak tę technikę wykorzystuję.

Jest to sposób tradycyjny jeśli chodzi o wykonywanie, należy jednak pamiętać, że było wiele szkół pisania ikon, różniły się one od siebie w wielu kwestiach, np. stosowanymi materiałami, kolejnością kładzenia poszczególnych warstw, sposobem malowania itd. Jednocześnie, i co jest chyba najważniejsze, ikona, aby mogła być prawdziwa, musi zostać napisana przez osobę odpowiednio do tego przygotowaną duchowo.
Osoba taka przechodziła święcenia podobne do tych jakie otrzymuje kapłan. Dodatkowo zachowana musi być absolutna zgodność przedstawiania świętych zgodnie z obowiązującym kanonem.
Pisaniu ikony towarzyszyła także odpowiednia modlitwa. Tylko powstająca w takich warunkach ikona może być z czystym sumieniem nazwana ikoną. Wszystkie inne są tylko umownie nazywane "ikonami". Są to po prostu obrazy, kopie czy też jak ja to nazywam - "obrazy ikonizujące" lub "obrazy ikonopodobne".

Życzę wszystkim miłej przygody z pisaniem ikon i owocnej pracy.

 

Od redakcji
Materiał pierwotnie opublikowany na stronie tomaszkowal.pl, udostępniony Graffusowi dzięki uprzejmości autora.

Tomasz Kowal

Tomasz Kowal

Życie samo podrzuca tematy, najgorsza jest konieczność wyboru spośród tego bogactwa.

Ukończył Wychowanie Plastyczne na UŚ w Cieszynie, Małopolski Uniwersytet Ludowy we Wzdowie oraz Technikum Górnicze w Sosnowcu.

Wyplata z wikliny, maluje, ilustruje, prowadzi warsztaty.

Sprzedaje swoje prace przez:
www.gurupa.pl/tomasz-kowal

Strona internetowa:
www.tomaszkowal.pl

Wsparcie

Piszemy o sztuce.
Jeśli chcesz, możesz postawić nam kawę, byśmy mogli dalej to robić.

Partnerzy serwisu

  • Galeria 81 stopni