W sklepie, w galerii?

Każdy wernisaż gromadzi znawców, ludzi sztuki, kolekcjonerów. Są to imprezy różnej rangi, dzieła są różnej jakości, mogą istnieć na różnych pułapach cenowych. Czasem tylko ludziom trzeba przypomnieć o tym, że malarstwo nie tylko ogląda się w galerii, ale także można je nabyć.

Czy podczas tworzenia w ogóle warto zastanawiać się, kto kupi gotowy obraz? Sztuka rządzi się swoimi prawami. Często takim prawem jest ekspresja, co dla artysty oznacza, że chce on wyrazić coś w swoim języku, znaleźć rozwiązania formalne, użyć jakichś środków stylistycznych, także sam coś przeżyć. Codziennie powstaje ogromna ilość takich malowideł. Jednak aby ktoś zechciał kupić obraz, musi on przemówić do widza, w pewnym sensie kupujący musi identyfikować się z dziełem. Osobne kategorie to ludzie traktujący sztukę jako inwestycję kapitału lub uznający w niej wartości dekoracyjne, na przykład chcący zapełnić ścianę w salonie.

Ulice są pełne twórców, wychodzących naprzeciw przeciętnym gustom, portrecistów i ludzi sprzedających obrazki-widoczki. Kto był w Krakowie czy Warszawie na Starówce, ten wie jaki typ malarstwa tam dominuje. Spotkałam prawdziwych artystów, bardzo mocno zaangażowanych w sztukę wysoką, którzy omijają te miejsca z daleka. Bardzo przemówił do mnie fakt spotkania sprzedającej na ulicy malarki podpisującej swe dzieła skrótem, który rozszyfrowany brzmiał „do dupy”.

La Chambre à Arles, Vincent van GoghSztuka Vincenta van Gogha nie sprzedała się za jego życia, dziś ceny sięgają milionów dolarów
La Chambre à Arles, Vincent van Gogh, 1889, Public Domain

Popularna sieć marketów budowlanych ma w swojej ofercie różnorodne dekoracyjne artefakty. Powielane w tysiącach egzemplarzy reprodukcje, także wielkich mistrzów, czy artystyczne zdjęcia, na przykład ulic Paryża lub starych rowerów i kwiatów. Dla osoby pragnącej estetycznej ścianki w gabinecie lub biurze, jest to wystarczająca i satysfakcjonująca forma.

Czy to oznacza, że prawdziwa sztuka jest w galeriach? Gust przeciętnego zjadacza kultury niekoniecznie mocno wyrasta ponad to, czego nauczył się w szkole. Mam na myśli sytuację, w której ludzie chętniej sięgną po obraz korespondujący z Rafaelem czy Cezannem niż uderzające w sfery idei czy wyższego abstraktu dzieło o osobliwym wyrazie z hermetycznym przekazem. I jest to w każdej mierze artefakt oryginalny i uznany, sztuka popularna. Tak mniej więcej wyglądają „sklepy ze sztuką”.

Ale bardzo wysublimowany przekaz też się sprzedaje, bo również znajduje swoich odbiorców. Każdy wernisaż gromadzi znawców, ludzi sztuki, kolekcjonerów. Są to imprezy różnej rangi, dzieła są różnej jakości, mogą istnieć na różnych pułapach cenowych. Czasem tylko ludziom trzeba przypomnieć o tym, że malarstwo nie tylko ogląda się w galerii, ale także można je nabyć. Mówiąc o galerii mam na myśli miejsca wystawiennicze. One także są nastawione na zysk, bo pracują w nich ludzie i trzeba opłacić czynsz i rachunki. Sami artyści pochłonięci tworzeniem w znacznym stopniu, też muszą się utrzymać.

Obrót dziełami sztuki jest tak naprawdę bardzo podobny do sprzedaży każdego innego towaru. Głównie ze względu na to, że kupujący musi znaleźć upodobanie w nabywanym przedmiocie.
Dodatkowo biorą w tym procesie udział moda, cena, sława artysty. Co sprawia największą trudność? ZNAWSTWO. Temat delikatny i teren wielu sporów, także tych o podłożu ideologicznym.

Partnerzy serwisu

  • Galeria 81 stopni