Wszystkie obrazy nasze są!

Na ścianie mojego salonu powieszę obraz przedstawiający dwóch mężczyzn tańczących do dźwięków marimby. Kupiłam go w Galeria de Arte Reanda w Santiago Atitlan w Gwatemali. Zobaczyłam go i wiedziałam, że przyjedzie ze mną do Polski.
Za co pokochałam ten obraz? Za to, że jest kwintesencją Gwatemali. Zacznijmy od samej marimby. Jej sztabki mają rożne odcienie, tak jak wydawane przez nią dźwięki. Instrument najprawdopodobniej trafił do Gwatemali wraz z afrykańskimi niewolnikami, ale to Gwatemalczycy rozbudowali go, a jego brzmienie doprowadzili do formy koncertowej. I tak pod koniec XIX wieku marimba trafiła na salony. Stała się również narodowym instrumentem Gwatemali.

Wróćmy do obrazu. Widzimy na nim dwóch tancerzy. Pierwszy, przebrany w strój jelenia, symbolizuje zręczność. Drugi, w masce byka, ma sprowadzić na tancerza i uczestników rytuału moc i siłę tego zwierzęcia. Taniec ma prawdopodobnie majańskie korzenie, bo sam artysta należy do majańskiej grupy etnicznej Tzutujil. Do jezyka Tzutujil nawiazuje również piktogram ptaka. Santiago Atitlan w tzutujil nazywa sie bowiem miastem ptaków.

Wokół jeziora Atitlan mieszka mnóstwo malarzy. Natura indiańska jest bowiem taka, że wszystko robią wspólnie. Gdy jeden zaczyna malować, do sztalug siadają jego bracia, kuzyni, sąsiedzi i wkrótce maluje cała wioska. Niektórzy z artystów osiągają bardziej spektakularne sukcesy, jak Manuel Reanda, który dorobił się Galerii de Arte Reanda. W przestronnym wnętrzu wiszą nie tylko jego obrazy, ale również dzieła jego pięciu synów. Choć wszyscy Reandowie regularnie jeżdżą po swiecie i organizują wystawy, to jednak większość ich produkcji schodzi na miejscu, dzięki tabunom turystów, którzy przechodzą tędy w drodze z przystani do jednego z Maximonów – lokalnych, indiańskich półbożków.

Ja również w ten mniej wiecej sposób trafilam do galerii. Przywitał mnie jeden z braci Reandów. Po długich negocjacjach zdecydowałam się kupić obraz, a Reanda zapytał się mnie czy chcę go podpisać. Oczywiście! Wiec go podpisał. Byłam tak zaaferowana, że nie zapamiętałam jego imienia. Po powrocie zaczełam szukać, ale nie znalazłam nic o Reandzie, który maluje abstrakcje. Rzetelność dziennikarska nie pozwalała mi się zatrzymać, zmieniałam więc słowa kluczowe, aż trafiłam na obrazy Juliana Coche Mendozy.
Najpierw opis: Jest jedynym malarzem ze swojej rodziny, który poszedł na akademię sztuk pięknych, za chwilę kolejna informacja: jego słabym punktem jest powtarzalność prac i motywów. Rzeczywiście, jego obrazy są bardzo do siebie podobne i… do mojego obrazu. Powtarza się motyw marimby, tancerzy, przewijają się te same twarze. Wygląda to tak, jakby mój rozmówca, albo podpisał nie swój obraz, albo kopiował dzieła kolegi. W jednym i drugim przypadku jest to przykład stadnej działalności – wszystkie obrazy nasze są, a turyście i tak jest wszystko jedno!

Dorota Chojnowska

Dorota Chojnowska

Autorka bloga, dziennikarka i włóczykij. W podróżach najbardziej fascynują ją spotkania z ludźmi, dlatego to im poświęca najwięcej czasu. Nie potrafi również żyć bez marzeń o kolejnej podróży. Zazwyczaj podróżowała z plecakiem, ale odkąd zbudowała bambusowy rower, zaczęło ją bawić poznawanie świata z perspektywy bambusowego roweru.

Strona internetowa: www.alepieknyswiat.pl.

Partnerzy serwisu

  • Galeria 81 stopni