Dlaczego nie rozumiesz sztuki współczesnej?

W rodzimej sztuce ostatnio skandal za skandalem. Jak nie Natalia LL, to Matka Boska Tęczowa. Obrazy budzą w narodzie niespodziewane emocje, kto by się spodziewał, że prowokacja z lat 70. kogoś jeszcze ruszy?. Ale nie brakuje też tych, którzy wzruszają ramionami z pogardą, mówiąc A idź pan z taką sztuką.
To przecież nie Rubens, ani Rembrandt, ani nawet Malczewski.

Skoro nawet Krzysztof Varga pisał w felietonie dla Wyborczej, że nie kuma sztuki współczesnej, to chyba nie ma się czego wstydzić?
Cóż, na pewno nie ma się czym chwalić.

Generalnie, nie ma co się chwalić ignorancją i zwalać winy na temat, którego nie rozumiemy. Że trudny i dziwny.
Fizyka też jest dziwna i trudna, ale nie sięgasz po podręczniki akademickie, żeby skwitować, że to bełkot dla snobów (zakładając, że kompletnie się na tym nie znasz). Nie otwierasz książki po japońsku (jeśli nie posługujesz się tym językiem) i nie uznajesz, że jest to jakiś absurd, bo nie rozumiesz ani słowa. Wiesz, że to nie w książce leży problem. Ani w języku.

Jeff Koons, Balloon Dog (Yellow), 1994–2000, Metropolitan Museum of Art, fot. Kim, CC BY-SA 2.0

Jeff Koons, Balloon Dog (Yellow), 1994–2000, mirror-polished stainless steel with transparent color coating, Metropolitan Museum of Art, fot. Kim, CC BY-SA 2.0

Ale z jakiegoś powodu w muzeum sztuki współczesnej, możesz poczuć się dumny z tego, że nic nie czaisz. A nawet uznać, że widzisz absurdalny bełkot dla snobów, dorobione sztucznie ideologie i że ich wszystkich przejrzałeś.

Jasne, że ciężko zrozumieć sztukę współczesną, jeśli nie znamy jej języka. Jeśli brak nam podstaw i narzędzi. Ze sztuką dawną jest łatwiej, bo ogarniamy mitologię, historię Europy i dobrze orientujemy się w religii chrześcijańskiej. Uczyliśmy się o tym w szkole. Sztuka współczesna operuje inną symboliką i nowym zestawem środków. Nie wiem, czy w programie nauczania jest obecnie przewidziana jakaś wiedza o sztuce, ale zakładam, że edukacja estetyczna nie jest tym, na co w pierwszej kolejności stawia szkolnictwo.

W szkole nie nauczą nas też japońskiego, więc jeśli mamy ochotę czytać Murakamiego w oryginale, należy samemu podjąć wysiłek. Podobnie, jeśli mamy ochotę obcować ze sztuką współczesną.

Dla mnie, w tym właśnie tkwi cała radość – w intelektualnym wyzwaniu. Nie interesuje mnie, czy dzieło sztuki jest ładne – w końcu nie tylko to, co ładne, może się podobać. Ale nawet niespecjalnie ma znaczenie, czy mi się podoba (bo to dekoracja ma się podobać, sztuka wcale nie musi, a czasem wręcz nie powinna). To odkrywanie koncepcji, kojarzenie odniesień i szukanie drogi interpretacji jest największą frajdą, jakiej może dostarczyć wizyta na wystawie. Mam nawet taką tezę, że sztuka dawna jest dla tych bardziej leniwych. Bo wiadomo o co chodzi – religia, mity, idee przegadane milion razy, w dodatku przyjemne dla oka.

W muzeum sztuki współczesnej trzeba zaprząc zmysły, intelekt, poczucie humoru i wrażliwość donaprawdę ciężkiej roboty.

Partnerzy serwisu

  • Galeria 81 stopni