Monitory i plujki
- Warsztat
- Andrzej Gołąb
Nikomu, kto zajmuje się przygotowywaniem prac do druku nie jest obca ta chwila. Kolejna praca zakończona, plik zatwierdzony i posłany do drukarni. Na ostatni moment, ale zdążyliśmy. Teraz pozostaje tylko czekać na transport z pierwszą partią gotowego nakładu. I tylko te myśli, jak kornik wgryzające się w umysł: czy czegoś nie przegapiliśmy, czy posłaliśmy właściwą wersję pliku, czy zamieniliśmy RGB na CMYK-a, a fonty na krzywe. I tylko ten krzyk budzący sąsiadów po nocy: Józek chyba nie zadałam spadów…
Punkt odniesienia
Jeśli wprowadzacie w swoje poligraficzne życie wszystkie święte zasady, porady i zalecenia z kolejnych odcinków Chochlika, możecie teoretycznie rzecz biorąc, spać spokojnie. O ten Wasz spokojny sen Chochlikowi bowiem chodzi, kiedy w bezsenne swoje noce stuka w klawiaturę starego PC-ta. Wierzę, że lektura tego tekstu przybliży Was jeszcze bardziej do prawdy, aczkolwiek parafrazując klasyka od czystych rąk, pytam się ciągle: Cóż to jest prawda… w poligrafii?
Prawdzie o kolorach poświęciliśmy już trochę uwagi. Wiemy, że najbardziej wiarygodnym punktem odniesienia dla grafika winny być markowe wzorniki kolorów, wymieniane sukcesywnie wraz z upływem czasu na nowe. W odcinku „Kolorowe jarmarki” zamieściłem wykaz przykładowego zestawu wzorników, który winien znaleźć się na wyposażeniu każdego studia graficznego zarówno w wersji freelanserowej jak i korporacyjnej.
Monitory, czyli jak cię widzą, tak z Ciebie doją…
Zawsze aktualny, pełen racjonalnych uzasadnień i równie tylu mitów, pozostaje temat monitorów graficznych. Napędzane aktywnością specjalistów od social marketingu dyskusje na branżowych forach, próbują ich wysoką cenę uzasadniać idącą w miliony ilością barw i sięgającą aż po grób wiernością kolorów.
Od lat mam przyjemność współpracy z wieloma zdolnymi grafikami. Z tego doświadczenia rodzi mi się jedna, banalna w swej oczywistości refleksja. Najważniejszy nadal pozostaje człowiek.
W naszym studiu mamy kilka monitorów graficznych, ale zgodnie z chochlikową zasadą nie będę polecał konkretnej marki. Będę natomiast polecał, takich ludzi jak Krzysiu, którzy są w stanie skalibrować każdy monitor, o ile nie pochodzi z najniższej półki marketu nie dla grafików.
Moja prawda o monitorach brzmi: 2000-3000 zł, kalibrator i godzina pracy Krzysia. Reszta leży zaś w tej niezwykłej umiejętności przekładania w locie prawdy ekranu na prawdę papieru oraz trafiania na odpowiedni nastrój naszej przemiłej Ewuni, która dzieli kasę nie tylko na monitory.
Ostrzegam, że kiedy po publikacji tego tekstu, lobby producentów monitorów i inne złe moce doprowadzą do likwidacji mojego bloga, zacznę wzorem niejakiego Alfreda Sirleafa z Monrowii, prowadzić na murze naszej drukarni blog analogowy, aby sprawy bronić, jak niepodległości, aż do ostatniej wolnej cegły.
Drukowanie przed drukowaniem
Kolejnym sposobem poznawania prawdy są wydruki. Niebawem dojdzie do tego, że kolorowe drukarki będą dodawane gratis do każdego bochenka chleba, a więc dostęp tą drogą do prawdy o kolorach wydaje się wielu osobom rozwiązaniem optymalnym. Rozczarowanie jest jednak równie bolesne jak nieuchronne.
Koszty eksploatacji tanich urządzeń bardzo szybko przekraczają koszty ich zakupu, szczególnie kiedy stosuje się zalecane przez producenta, oryginalne tusze. Tak zwane zamienniki są wprawdzie tańsze, ale nie ma tu już mowy o trzymaniu jakichkolwiek norm kolorystycznych.
Można też stosować metodę „na narkomana” i strzykawką doładowywać puste zbiorniczki, ale ile się człowiek przy tym upaćka, zanim się naćpa… Bywa czasem, że pomieszanie tuszów domorosłych producentów powoduje zatkanie się głowicy, a nawet całego systemu podawania koloru.
Także tzw. oszczędne używanie „tylko wtedy, kiedy naprawdę potrzeba, a nie do każdej bzdury”, przynosi skutek odwrotny. Głowica zasycha jak motyl i często w tym stanie pozostaje już na zawsze.
Najgorsze tkwi jednak gdzie indziej. Wydruki po wyjściu z popularnych drukarek wyglądają jak niektóre damy po wyjściu z salonu urody. Błyszczące, efektowne żarówy, dobre na etapie zatwierdzania projektu u Prezesa w gabinecie. Jednak w druku offsetowym jak pod prysznicem: tapeta spływa, błyszczyk i sztuczne rzęsy odpadają, a naga prawda poraża swoją okrutną banalnością. Wtedy panu Prezesowi nie pozostaje nic tylko westchnąć: przecież ja, kurna, zatwierdzałem zupełnie inny projekt.
Niewierny Tomasz
Oczywiście nie wyobrażam sobie studia graficznego nie posiadającego dobrej drukarki kolorowej, najlepiej zresztą drukującej w formacie A3+. Na wielu etapach projektowania i przygotowywania prototypów jest ona niezbędna. Rzeczywistość wirtualna na szczęście nadal przegrywa z realem i często jak Klient nie pomaca, to nie uwierzy, że Twój projekt to zupełnie nowa jakość w grafice światowej.
Także portfolio na elektronicznym nośniku lub w internetowej chmurze to jedna rzecz, a gustowny segregatorek z osiągnięciami, zręcznie podstawiony prezesowi przed oczy to zupełnie inna sprawa i inny efekt.
Wydruk z drukarki, nawet stosunkowo drogiej i wypasionej, nie może stanowić podstawy do weryfikacji kolorystycznej wyrobu poligraficznego.
Ponieważ jednak tematu tego nie da się nawet pobieżnie obwąchać za pomocą 6000 znaków jednego odcinka Chochlika, przerywam w tym miejscu, aby do sprawy wrócić za tydzień.
Z chochlikowym pozdrowieniem
Andrzej Gołąb
Od redakcji
Materiał pierwotnie opublikowany na stronie chochlikdrukarski.com.pl, udostępniony Graffusowi dzięki uprzejmości autora.
Andrzej Gołąb
20 lat w poligrafii, w obszarze
prepressu i zarządzania.
Od 16 lat zatrudniony w Centrum Usług Drukarskich Henryk Miler (CUD) – www.cuddruk.pl.
Stanowisko: Pełnomocnik ds. Systemów Zarządzania Jakością.
Prowadzi projekt pn „Chochlik drukarski - pogotowie poligraficzne". Bezinteresowna inicjatywa edukacyjna, której głównym celem jest dzielenie się przez internet wiedzą i doświadczeniem z zakresu szeroko pojętej poligrafii, typografii, grafiki, designu i edytorstwa. "Chochlik drukarski" jest ideą opartą na prostej mądrości mówiącej, iż dzielenie się tym, co się posiada skutkuje jeszcze obfitszym otrzymywaniem.
Strona internetowa:
www.chochlikdrukarski.com.pl
Artykuły
- 3D
- Architektura
- Bez słów
- Biżuteria
- Ceramika
- Do dwóch...
- Fotografia
- Fotomanipulacje
- Graffiti
- Grafika
- Grafika użytkowa
- Ilustracja
- Kreatywnym okiem
- Książka
- Ludzie sztuki
- Malarstwo
- Miejsca
- Na ścianie
- O sztuce
- Okolice sztuki
- Rękodzieło
- Rozmowa Graffusa
- Rzeźba
- Studium przypadku
- Typografia
- Warsztat
- Wiedza
- Wizje
- Wnętrza
- Wydarzenia
- Wyniki konkursów
- Wzornictwo
- Zapiski
Ostatnio dodane
Wsparcie
Piszemy o sztuce.
Jeśli chcesz, możesz postawić nam kawę, byśmy mogli dalej to robić.