Pan tu nie stał...
- O sztuce
- Dorota Ułanek
Wydawać by się mogło, że niszczenie wizerunków i pomników w dzisiejszych czasach to przeszłość. Że, jeśli się wydarza, to w zbyt odległych dosłownie i w przenośni krajach, by mogło to nas tyczyć. Niszczenie wizerunku jako symboliczny akt w kulturze śródziemnomorskiej, a co za tym idzie europejskiej, jest wyrazem dominacji i władzy. I jak się okazuje akt ten istnieje od dawna.
Egipcjanie wiązali go jako zabieg magiczny. Zniszczenie wizerunku przeciwnika miało spowodować jego faktyczne unicestwienie, wymazanie z powszechnej pamięci. Wedle wierzeń skutkowało też nierozpoznaniu duszy delikwenta w zaświatach i skazywało na wieczną tułaczkę. Przypominało to znane nam późniejsze działania voodoo. Skuwanie reliefów, malowideł, kartuszy z imionami faraonów czy nawet niszczenie posągów tych, którzy podczas swojej władzy narazili się następcom było nierzadkie. Przypadek Hatszepsut czy Echnatona to przykłady metodycznego usuwania z przestrzeni świątyń wszelkich ich wizerunków.
Rzymianie znali pojęcie damnatio memoriae – o bardzo szerokim zakresie działania, włącznie z usunięciem wszystkich wizerunków osoby na to skazanej. A skazanej na dosłowne zapomnienie, wymazanie jej z pamięci. Byli też ludźmi praktycznymi i oszczędnymi, więc odtrącano głowy posągom, dosztukowując twarz nowej osoby. Tu przychodzi na myśl posąg zwany Togatus Barberini, choć nie ma pewności w jakich okolicznościach zamieniono głowę postaci trzymającej wizerunki przodków na inną, dość, że różni się fizjonomią jak i odcieniem marmuru. Można tylko snuć domysły, że mogła być to ofiara proskrypcji. Prozaicznie też ktoś mógł nie zapłacić za rzeźbę i okazyjnie przejął ją ten, kogo głowa znalazła na niej swoje miejsce. Z kolei nie pozostawiającym wątpliwości przykładem jest portret rodziny cesarskiej tzw. Tondo Sewerów. Przedstawiony tam późniejszy cesarz Karakalla kazał zamazać konterfekt swojego brata.
W nowożytności zniszczenie wizerunku, zwane jako in effigie, było symbolicznym aktem egzekucji kiedy podsądnego nie było w pobliżu. I nie tak dawno stosowane – chociażby podczas insurekcji kościuszkowskiej. Czynność niszczenia można powiązać z ikonoklazmem ruchu reformatorskiego we wczesnym latach swego istnienia i z metodycznym usuwaniem posągów Kapetyngów w czasie rewolucji francuskiej. To ostatnie zjawisko opisuje w Wandalizmie Rewolucji François Souchal.
Niszczenie pomnika to wyraz zmian zachodzących nagle i spektakularnie. Jest chęcią podkreślenia fizycznej przewagi. Może być wyrazem bezsilności i gniewu wyładowanego w taki sposób. Obalenie pomnika to obalenie starego porządku rzeczy i nastanie nowego. Przewrócony posąg Saddama Husajna dosłownie to wyrażał. Zaś wieszanie czyjegoś portretu zdarza się do dzisiaj, zwłaszcza w czasie gorących debat polityczno-społecznych.
W to wszystko wpisuje się usuwanie pomników powstałych z inicjatywy komunistycznej. Ukazują główne postacie rewolucji lub grupy ludu pracującego (tudzież wojującego) miast i wsi. Ulegają usunięciu w zw. z powstaniem w zbrodniczym systemie jakim był ustrój komunistyczny.
Taki los spotkał pewien monument, Pomnik wdzięczności, znajdujący się w Szczecinie. Wzniesiony dla uczczenia Armii Czerwonej, która zdobyła miasto w 1945 r., zanim podjęto decyzję o rozbiorce, było kilka pomysłów, by go przerobić. Proponowano, by monument przekształcić w Pomnik Przełomów (per analogiam do znajdującego się w pobliżu Muzeum Przełomów, traktującego o powojennej historii miasta i czasach Solidarności), jeden z pomysłów przewidywał, by na szczycie ustawić piastowskiego orła w miejscu radzieckiej gwiazdy a ją samą ustawić pod pomnikiem jako widoczny symbol upadku komuny. Pomysły odrzucono a pomnik rozebrano w 2017 roku.
Na tle fali usuwania komunistycznych pomników wyróżnia się przypadek rzeźby Lenina przerobionego na… Dartha Vadera. W Odessie na Ukrainie artysta Ołeksander Miłow przerobił znajdującą się na terenie fabryki statuę wodza rewolucji na postać z uniwersum Lucasa. Zastosował też pewne unowocześnienie, montując w hełmie Vadera nadajnik wi-fi, do którego mają dostęp pracownicy fabryki. Można powiedzieć, że przejście na ciemną stronę mocy nabrało nowego znaczenia. Widać też, że artystyczne podejście rozwiązuje i to z humorem, wiele politycznych problemów.
Dorota Ułanek
Plastyk, historyk sztuki. Niezależny poszukiwacz i badacz. Zwolennik zrównoważonego zastosowania komputeryzacji w dydaktyce.
Absolwentka UAM.
Fotograf-amator.
Artykuły
- 3D
- Architektura
- Bez słów
- Biżuteria
- Ceramika
- Do dwóch...
- Fotografia
- Fotomanipulacje
- Graffiti
- Grafika
- Grafika użytkowa
- Ilustracja
- Kreatywnym okiem
- Książka
- Ludzie sztuki
- Malarstwo
- Miejsca
- Na ścianie
- O sztuce
- Okolice sztuki
- Rękodzieło
- Rozmowa Graffusa
- Rzeźba
- Studium przypadku
- Typografia
- Warsztat
- Wiedza
- Wizje
- Wnętrza
- Wydarzenia
- Wyniki konkursów
- Wzornictwo
- Zapiski
Ostatnio dodane
Wsparcie
Piszemy o sztuce.
Jeśli chcesz, możesz postawić nam kawę, byśmy mogli dalej to robić.